poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 24

Megan spojrzała w lustro, a następnie na czarną kredkę, którą trzymała w ręce, potem znów na lustro i zaraz z powrotem na kredkę.
Kiedy znów uniosła wzrok na swoje odbicie, zmarszczyła brwi.
Tylko ciemno pomalowałam oczy, a wyglądam jak nie ja – pomyślała i uśmiechnęła się wyzywająco do siebie w lustrze – Chyba o to mi chodziło.
Pociągnęła swoje usta ciemnoczerwoną szminką, po czym wyszła z łazienki i skierowała się do szafki, w której trzymała swoje ubrania u Matta.
Wyciągnęła z niej czarną bokserkę i szare, obcisłe rurki. Do tego wyszukała czarne botki z ćwiekami.
Spojrzała w lustro znajdujące się w pokoju, który chwilowo należał do niej i pokazała środkowy palec swojemu odbiciu.
-Nikt już nigdy, na tym cholernym świecie mnie nie zrani – wycedziła do swojego odbicia.

Drew pewnym krokiem wszedł do ośrodka poprawczego, prowadzony przez policjanta, który przestał go popychać dopiero w momencie, kiedy chłopak wrzasnął, że jego ojcem jest Justin Bieber i jeśli nie przestanie, to go zgłosi, a mając pieniądze wygra sprawę.
Policjant sapał ze złości, ale Drew to nie przeszkadzało. Uśmiechał się z rozbawieniem i jeszcze czymś co w ostatnich dniach pokazała jego natura. Zaciętością.
Kiedy tylko weszli na teren placówki, chłopcy w przeróżnym wieku posyłali mu wrogie spojrzenia.
On odpowiadał bezczelnym uśmiechem i wysoko uniesioną głową.
W końcu dotarli do czegoś, co prawdopodobnie było gabinetem dyrektora.
Drew został tam wepchnięty.
Posłał mrożące krew w żyłach spojrzenie policjantowi.
-Drew Bieber? – zapytała szczupła, drobna dziewczyna, na pierwszy rzut oka, wiekiem niekoniecznie przekraczająca dwudziestkę.
Chłopak zmarszczył brwi. Niemożliwe, żeby taka dobra laska była dyrektorką.
-Ach, tak – zaśmiała się – Nie, nie jestem dyrektorem tej placówki – znowu się roześmiała, zdając sobie sprawę, że chłopak serio tak pomyślał – Po prostu przyszłam tu porozmawiać z ojcem, a on musiał na chwilę pilnie wyjść i poprosił, żebym cię przyjęła, gdybyś się pojawił, ponieważ na ciebie czeka.
-Uhm – odpowiedział chłopak – Dlaczego wyszedł?
Policjant zdzielił go po głowie.
-Nie ty zadajesz pytanie! – krzyknął.
-Nie dotykaj moich włosów – warknął młody Bieber, w odpowiedzi.
Dziewczyna się roześmiała.
-Wiesz, że będziesz musiał je ściąć? – zapytała.
-Nie zetnę – powiedział z rozbawieniem i pewnością w głosie – Nie ma mowy. Nie są długie.
-Takie reguły – wzruszyła ramionami.
-A nie mogłabyś powiedzieć tatusiowi, że bardzo ci się podobają i prosisz, żeby mi je zostawił? – zapytał, uśmiechając się cwaniacko.
Znowu dostał od policjanta.
-Kurwa, nie dotykaj mnie!! Już ci mówiłem!! – huknął.
Rozbawiona dziewczyna przyglądała się całej sytuacji.
-Czy ty próbujesz ze mną flirtować? – zapytała.
-Tak, jeśli ocalisz moje włosy – powiedział seksownym głosem.
Znowu się zaśmiała.
-Myślę, że możesz już go tu zostawić. Przypilnuję go dopóki nie przyjdzie tata – dziewczyna odezwała się do gliny.
-On jest niebezpieczny – powiedział policjant.
-Nie boję się – uśmiechnęła się łobuzersko i spojrzała na chłopaka, który odwzajemnił uśmiech.
Stanowczo podobał jej się ten bezczelny dzieciak. Był inny od wszystkich, jakich kiedykolwiek poznała. Na dodatek pokrewieństwo z Bieberem stanowczo dodawało mu atrakcyjności.
-Nie mogę, przykro mi – odpowiedział twardo policjant – Odpowiadałbym za to, gdyby coś ci się stało.
Dziewczyna westchnęła.
-Sama umiem o siebie zadbać, James – powiedziała uśmiechając się kokieteryjnie.
Czuła na sobie intensywne spojrzenie Drew.
Policjant pokręcił przecząco głową.
-Jesteś taki śliczny – dziewczyna odezwała się do młodego Biebera - Masz pecha, że przez najbliższe lata, najprawdopodobniej nie dotkniesz żadnej dziewczyny – westchnęła.
-A ty? Często tu przychodzisz? – zapytał uśmiechając się bezczelnie, rozbierając ją wzrokiem.
Uchylił się przed kolejnym ciosem policjanta.
-Widzę jak na nią patrzysz – powiedział rozbawionym tonem do gliny - Sam byś ją chętnie posunął, więc nie bij mnie za głośne wypowiadanie swoich myśli.
Dziewczyna uniosła zażenowana brwi, a policjant właśnie szykował się do wyjęcia paralizatora zza paska.
-Ejejejejejej – Drew uniósł dłonie w obronnym geście – Nie przesadzajmy, nie chciałem… - poczuł paraliżujące ukłucie bólu i padł na ziemię.
-Nie boli – jęknął.
Usłyszał dźwięczny śmiech dziewczyny.
-Tylko spróbuj go jeszcze raz tknąć – spojrzała złym wzrokiem na Jamesa.
-Ale…
-Tylko spróbuj, a sama tym w ciebie strzelę! – krzyknęła, podeszła i przykucnęła przy kulącym się z bólu chłopaku.
-Zepsuł ci fryzurę – powiedziała z udawanym żalem.
-Nie wyczuwam współczucia w twoim głosie, skarbie – powiedział ciężko oddychając.
-Nie mów tak do niej! – krzyknął policjant.
-A jak mam kurwa mówić, jak się nie przedstawiła?! – krzyknął i skulił się, bojąc się kolejnego ciosu.
Ten na szczęście nie nastąpił.
Zdziwiła go cisza.
Skierował spojrzenie w stronę drzwi i spojrzał na wielkiego mężczyznę, który w nich stanął.
-Dobry – przywitał się Drew.
-Dopiero przyszedłeś i już sprawiasz kłopoty, Bieber? – warknął.
-Skąd taki pomysł? Po prostu postanowiłem się zdrzemnąć na podłodze – odpowiedział Drew i wyłapał, że dziewczyna z trudem powstrzymuje śmiech – Ma pan piękną córkę – powiedział.
-Wiem – odpowiedział – Ale na takich jak ty, nawet nie spojrzy.
Drew uśmiechnął się łobuzersko.
Oj, gdyby tylko wiedział… Nawet on wyłapał niegrzeczną naturę tej dziewczyny, a znał ją parę minut.
-Co się szczerzysz idioto?! – wrzasnął dyrektor – Wstawaj!!
-Ale…
-Wstawaj, bo dostaniesz jeszcze raz! – dla potwierdzenia prawdziwości swojej groźby wyrwał paralizator policjantowi.
Drew natychmiast zerwał się z miejsca.
-Ostrożnie z tym – poprosił.
Dziewczyna znowu uśmiechnęła się rozbawiona.
Drew skierował do niej cwaniacki uśmiech.
-Caroline, wyjdź – powiedział dyrektor.
Caroline…
-Ale tato…
-Wyjdź. Później pogadamy. Teraz jestem zajęty.
-Ale…
-WYJDŹ! – krzyknął, a dziewczyna wywracając oczami skierowała się do drzwi.
Drew obrócił się za nią, ale dostał paralizatorem.
-Ja pierdolę – sapnął, znowu znajdując się na brudnej podłodze.
-I tak się stanie znowu, jak po raz kolejny na nią spojrzysz!
-A jak przelecę ją bez patrzenia?
Kolejny strzał pozbawił Drew przytomności.

________________________________
Hmm... Trochę się u nich pozmieniało.. xd

wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 23

-Drew Bieber. 16 lat. Za nieumyślne spowodowanie śmierci osiemnastoletniego Grega Hale’a zostaje skazany na 2 lata pobytu w zakładzie karnym, bez możliwości opuszczenia go przed wyznaczonym terminem. Koniec rozprawy – w momencie uderzenia, oznajmiającego zakończenie rozprawy, Drew poczuł jak wali mu się cały świat.
Nie wstał, podczas opuszczenia sali rozpraw przez sędziego, dopóki jego obrońca nie dał mu kuksańca, który po części przywrócił go do rzeczywistości. Podniósł się z miejsca, podtrzymując się stolika, w obawie, że nie utrzymają go nogi.
MORDERCA. To słowo bez przerwy wirowało mu w głowie.
2 lata w poprawczaku?
Czując się, jak w najgorszym koszmarze, Drew zaczął kierować się ku wyjściu z sali rozpraw. Panicznie potrzebował powietrza.
Powinienem się cieszyć, prawda? – mówił do siebie w duchu – Największy idiota na świecie nie żyje, a ja dostałem tylko 2 lata, bo mój ojciec jest sławny.
Chociaż próbował sobie wmówić, że to nic takiego, nie potrafił siebie oszukać.
Był cholernie przerażony i załamany śmiercią kolegi.
Przecież Greg miał jeszcze tyle przed sobą… Parszywego, co prawda, życia, ale jednak.
Chłopak nagle rzucił się biegiem i wypadł z budynku, nie zważając na wołanie kogokolwiek.
Chciał się stąd wydostać, chociaż na chwilę. Nie czuć na sobie tych wszystkich spojrzeń, nie musieć bez przerwy odpowiadać na te cholerne pytania.
Biegł przed siebie, dopóki całkowicie nie stracił oddechu.
Nie miał pojęcia gdzie się teraz znajdował, ale był sam i właśnie o to mu chodziło.
Wbiegł do opuszczonej części, nieznanego mu parku.
Miał ochotę wrzeszczeć, płakać, umrzeć, zabijać.
Oparł się o drzewo i zsunął się po nim.
Skulił się i tępym wzrokiem patrzył w przestrzeń.
W takim stanie znalazł go Justin, dwie godziny później.
-Dlaczego uciekłeś? – zapytał delikatnie ojciec.
Drew się skrzywił. Ten ton słyszał od niemal każdej z bliskich osób. Nienawidził tego. Czuł się przez to jeszcze gorzej, bo zdawał sobie sprawę, że przez długi czas, nic nie wróci do normalności. O ile w ogóle.
-Chciałem pomyśleć. Nie miałem na to wcześniej, ani sekundy. Nie pozwalacie mi zostać samemu. Ciągle pytania psów i ta pieprzona ostrożność w waszym głosie – powiedział ostro chłopak, nie patrząc na Justina.
-I jak? Przemyślałeś, to co chciałeś? – zapytał Bieber, ignorując drugą cześć wypowiedzi syna.
Drew pokręcił przecząco głową, nie odrywając wzroku, od tylko sobie wiadomego punktu.
-Nie. Siedziałem tu i siedziałem, a w mojej głowie kompletna pustka – odpowiedział.
-To nic dziwnego, Drew. Twoja podświadomość wypiera…
-Zamknij się – warknął chłopak, przerywając ojcu – Nie pierdol, jakbyś coś wiedział. Nie zabiłeś nigdy nikogo.
Dziwna cisza ze strony Justina, przyciągnęła uwagę chłopaka.
Spojrzał na ojca, który przestąpił z nogi na nogę.
-Nie zrobiłeś tego celowo, synku – odezwał się w końcu, a Drew świdrował Biebera spojrzeniem, od którego Jusa przeszły ciarki.
-Zabiłeś kogoś? – zapytał rozbawiony chłopak z przerażającą nutą w głosie.
-Dlaczego o to pytasz? – zapytał Justin, marszcząc brwi.
Drew wzruszył ramionami.
-Bo tak jakoś dziwnie…
Nie skończył wypowiedzi, ponieważ zbliżył się do nich funkcjonariusz policji.
Chłopak jęknął w duchu.
Jego ulubiony.
Łysa, gruba, mała, pała.
Dokładnie tak według niego wyglądał ów człowiek.
-Bieber, wstawaj – warknął.
Drew wywrócił oczami.
-Bo?
-Wstawaj!! – wrzasnął policjant.
Chłopak westchnął i podniósł się z ociągnięciem, otrzepując spodnie.
-Tak? – uśmiechnął się uroczo.
-Nie udało ci się TO, Bieber – Mała Pała zwrócił się tym razem do Justina, wskazując głową na Drew.
-Ja się nie udałem? – Drew parsknął śmiechem – Kiedy ostatnio patrzył pan w lustro?
Gliniarz złapał chłopaka za kołnierz i przycisnął go drzewa.
-Gówniarzu… - zaczął.
-Nie wydaje mi się, żeby miał mnie pan, kurwa, prawo obrażać – warknął chłopak.
-Drew! – upomniał go Justin.
-No co?? – spytał zirytowany chłopak – Też uważasz, że ci się nie udałem??? - zapytał ojca, uśmiechając się okropnie - Moja dziewczyna, kiedy jęczy pode mną, tak nie uważa… A pan? – zwrócił się do gliniarza - Ma pan dziewczynę? – spojrzał policjantowi w oczy, uśmiechając się bezczelnie, a ten wcisnął mu pięść w brzuch, tak, że chłopak stracił oddech.
-Coś mi się wydaje, szczylu, że twoja dziewczyna będzie musiała znaleźć sobie nowego chłopaka, kiedy ty będziesz siedział w poprawczaku – uśmiechnął się paskudnie i odciągnął Drew od drzewa po czym popchnął go tak, że nastolatek zatoczył się i upadł.
-Ale jesteś ciotą, Bieber! – krzyknął Drew w stronę ojca – Masz totalnie w dupie, co ten koleś ze mną robi.
-Drew. Uspokój się – powiedział Justin, niemal błagalnym tonem.
-Jesteś beznadziejny – Drew niemal wypluł te słowa. Podniósł się z ziemi i odepchnął rękę policjanta – Sam będę iść – warknął.
Chłopak zauważył przepraszające spojrzenie Justina w stronę funkcjonariusza policji.
Dzięki, zawsze stajesz po mojej stronie, tato - pomyślał sarkastycznie.


Megan na zmianę płakała i spała. 
Nie jadła, nie podnosiła się z łóżka.
Bez przerwy łomotała się jej w głowie ostatnia rozmowa przez telefon z Nickiem, która przełamała jej serce i życie na pół.
-Hej, Nick, jak tam? - odezwała się, uśmiechając się do telefonu.
-Mój brat nie żyje - odpowiedział pustym głosem.
Megan poczuła jakby spadała z dwudziestego piętra.
-J..j..jak to? - zająknęła się.
-Tak to, śliczna - powiedział z jadem w głosie - Twój pierdolony braciszek go zabił.
-Nie. Wcale nie - powiedziała panicznie - To niemożliwe.
Nick zaśmiał się przerażająco.
-Serio???? 
-Nie zabił go!! - wrzasnęła do słuchawki, a z jej oczu zaczęły spływać łzy.
Cała zaczęła się trząść z przerażenia i szoku.
-A jednak - powiedział Nick, nienawistnym tonem - To koniec między nami, Meggy. Przykro mi.
-Ale.... - zaczęła.
-Koniec - powiedział ostro.
-Nie jestem moim bratem!!! - wrzasnęła - To nie moja wina - powiedziała łamiącym się od płaczu głosem.
-Cześć, Megan - rozłączył się."
Dziewczyna skuliła się na łóżku.
Od chwil rozmowy z Nickiem znienawidziła Drew.
Nienawidziła go z całego serca.
Jedyne czemu była wdzięczna w tej chwili to fakt, że była u Matta i znajdowała się daleko od tej całej cholernej sprawy.
Drew... zabił?
Zadrżała i przygryzła wargę, starając się znów nie zacząć płakać.
Mama mówiła, że dostał 2 lata poprawczaka - przypomniała sobie - A niech tam zgnije - dodała z zaciętością.
Aż za dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że życie jej i Drew, w jednej sekundzie, przez jeden nieprzemyślany ruch, zmieniło się nieodwracalnie.

__________________________________
Hmm... Tak sobie myślę, że ten rozdział jest kiepski na dedykację, ale już trudno XD 
Z dedykacją dla Ciebie Wikuś ;D Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin :*