środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział 27


  Kiedy jesteś słaby świat wykorzystuje to w największym możliwym stopniu. Kiedy jesteś wrażliwy, zaczynasz nienawidzić całego świata. Gdy jesteś słaby i wrażliwy, otaczasz się barierą i krzywdzisz siebie i wszystkich naokoło, udając, że wszystko jest dobrze, że wcale nie stałeś się wrakiem człowieka, tylko po to, żeby nie okazać swojej słabości. Bo słabość przeradza się we wściekłość. Wściekłość na wszystko i wszystkich.

Megan obudził narastający ból głowy. Syknęła i ukryła twarz w poduszce. Po parunastu sekundach z jeszcze większym bólem uderzyły w nią wspomnienia poprzedniego dnia.
Dlaczego to pamiętam? – jęknęła w myślach – Byłam na tyle pijana, że powinnam zapomnieć.
Z jej oczu zaczęły płynąć łzy, a ona jeszcze mocniej wcisnęła twarz w poduszkę.
Zaczęła cicho szlochać.
Nic nie ma sensu, nic nie ma znaczenia.
Przesunęła dłoń powoli w stronę swojej kobiecości. Położyła ją tam delikatnie, a jej szloch się wzmocnił.
Naprawdę to zrobiłam? – zapytała się w myślach, ale nie musiała czekać za długo na odpowiedź. Obrazy z poprzedniego dnia widziała aż za wyraźnie, a gdy przekręciła się na plecy, poczuła, że jest obolała właśnie ‘tam’.
Zlustrowała pokój spojrzeniem, które rozmazywały jej łzy.
Była z powrotem w domu Matta.
Zakryła twarz dłońmi.
-Nick – szepnęła, przekręciła się na bok i skuliła, ale łzy z jej oczu przestały płynąć.
Na jej ustach powoli pojawił się kpiący uśmiech.
-Łatwo dajesz się zniszczyć, Meg – powiedziała do siebie szeptem.
-Megan? – usłyszała głos zza drzwi i delikatne pukanie.
-Nie wchodź! – krzyknęła dziewczyna, łamiącym się głosem.
-Córeczko… - Megan poczuła jak ciepło na jej sercu rozlewa się mimowolnie.
-Nie wchodź – powtórzyła, ale już mniej zdecydowanym tonem.
-Wszystko u ciebie w porządku, kochanie? – zapytał niepewnie przez drzwi.
Megan parsknęła sarkastyczny śmiechem.
-Wspaniale! Nidy nie czułam się lepiej! – odpowiedziała głosem przepełniony sarkazmem.
-Wrócę za pół godziny z czymś do jedzenia, dobrze skarbie?
Megan nie odpowiedziała, tylko podniosła się z łóżka i pokierowała się w stronę łazienki. Chodzenie sprawiało jej ból. Skrzywiła się i weszła do łazienki, trzaskając za sobą drzwiami.
Spojrzała na siebie w lustrze i uśmiechnęła się dziwnie.
Miała rozmazany makijaż, była skrajnie blada, a jej włosy były w tak wielkim nieładzie jak jeszcze nigdy. Przyjrzała się sobie dokładniej i dotknęła delikatnie jednej ze swoich kości policzkowych.
Schudłam – stwierdziła – W sumie co się dziwię… Od tygodnia prawie nic nie jadłam.
Zsunęła z siebie ubrania przypominając sobie, jak Matt ją w nie ubierał, bo sama nie była w stanie. Skrzywiła się na to wspomnienie. Zlustrowała wzrokiem swoje ciało. Nigdy nie uważała, jak większość dziewczyn, że jest gruba, bo wiedziała, że jej figura jest idealne nawet jak na jej naście lat. Teraz patrzyła na swoje odbicie i jedyne co widziała, to wystające żebra. mocno zarysowane kości biodrowe i chude nogi. Jej biust też stracił lekko na objętości.
Wzruszyła ramionami i przesunęła językiem po swoich popękanych wargach i przeczesała palcami splątane włosy.
-Teraz to jesteś brzydka – powiedziała do swojego odbicia, uśmiechając się kpiąco – Jesteś przedmiotem, który został po prostu ‘użyty’ na imprezie – w jej oczach pojawiły się łzy, ale kontynuowała – Nikt cię nie kocha… Bo jak można kochać taką dziwkę jak ty?
Odkręciła kran i opryskała swoją twarz wodą, powodując, że makijaż rozmazał się jeszcze bardziej.
Stanęła na wadze, która pokazała 43 kg. Przy jej 168 cm wzrostu, było to stanowczo za mało.
Weszła pod prysznic, odkręciła wodę i pozwoliła by ta spływała po niej strumieniami.


-DNA, inaczej kwas deoksyrybonukleinowy, to nośnik informacji genetycznej, w której zawarty jest…
Drew przestał słuchać i spojrzał w zakratowane okno w klasie.
Miał nieodparte wrażenie, że lekcje w poprawczaku są jeszcze nudniejsze, niż w jego poprzedniej szkole.
Ziewnął i przeciągnął się na krześle. Spojrzał na nauczyciela, który nawet tego nie zauważył, chociaż siedział w pierwszej ławce, a profesor nadal patrzył tylko swoim pustym wzrokiem w przestrzeń.
Ciekawe czy zauważyłby, gdybym zasnął… - rozejrzał się po klasie i natychmiastowo otrzymał odpowiedź, widząc, że trzech chłopaków z klasy spało w najlepsze.
Właśnie miał podłożyć sobie bluzę pod głowę, kiedy w sali lekcyjnej pojawiła się kobieta, której nigdy wcześniej nie widział. Zlustrował ją wzrokiem. Była niczego sobie i chyba nie tylko on tak uważał, bo w klasie zapanowało nagłe poruszenie.
-Drew Bieber, Jack Justice, Zack Andrews i Frank Hale. Na badania – oświadczyła.
Chłopak westchnął i niechętnie podniósł się z miejsca, jak i reszta wymienionych chłopaków.
Tak oto właśnie jego plan drzemki legł w gruzach.
Kiedy wyszli z klasy, Drew spojrzał pytająco na kobietę.
-Jakie badania? – spytał.
-Wydajności sportowej – chłopcy chóralnie jęknęli. Drew stwierdził, że badania musiały nie wyglądać za przyjemnie.
Ruszyli korytarzem za kobietą.
Jako pierwsi na badania weszli Frank, Zack i Jack. Kobieta poinformowała Drew, że on musi poczekać, że wejdzie po nich, bo to jego pierwsze badanie.
Chłopak wzruszył ramionami i usiadł w obskurnej poczekalni.
Wsparł głowę o oparcie krzesła i zamknął oczy.
Siedział tam przez parę minut, do czasu, kiedy usłyszał lekkie kroki zmierzające w jego kierunku.
Otworzył oczy i dostrzegł Caroline, która zatrzymała się niedaleko niego.
-Cześć – powiedział, uśmiechając się łobuzersko, jak to miał w zwyczaju.
-Cześć – odpowiedziała, odwzajemniając uśmiech.
-Nie powinnaś być w szkole? – zapytał, marszcząc lekko brwi.
-Nie – odpowiedziała krótko, nie wyjaśniając.
-A co cię tu sprowadza? – pytał dalej.
-Ty – powiedziała, bez wahania.
Drew poczuł jak przyspiesza mu tętno.
-A mogę wiedzieć… dlaczego?
-Więc… - przysiadła obok niego na krześle – Wpisałam cię na listę badań, na której nie powinno cię być. Masz godzinę… ze mną. Jeśli chcesz – przygryzła niepewnie wargę.
-A co będziemy robić…? – zapytał chłopak uśmiechając się przebiegle, czując narastające podniecenie.
-A co byś chciał? – zapytała dziewczyna, uśmiechając się niewinnie.
-A co oferujesz? – spytał chłopak, rozbawieniem kryjąc ekscytację.
-Chodź – dziewczyna złapała go za rękę i szybkim krokiem ruszyli w stronę, która nic nie mówiła Drew.
-Stop! – szepnęła dziewczyna i zatrzymała go przed rozwidleniem korytarzy.
Wychyliła się i sprawdziła teren.
Drew uśmiechnął się z rozbawieniem, a ona pociągnęła go za rękę i biegiem pokonali ostatni kawałek.
Dziewczyna przekręciła klucz w drzwiach, wepchnęła Drew do środka, po czym szybko zamknęła za nimi drzwi.
W pomieszczeniu było zupełnie ciemno, ale Caroline włączyła zwisającą z sufitu żarówkę.
-Hmm… Co chcesz robić w schowku na miotły? – zapytał chłopak, przesuwając dłonie na pośladki dziewczyny. Kiedy nie zareagowała negatywnie, ścisnął je – Tatuś mówił, że masz trzymać się ode mnie z daleka – szepnął jej na ucho i poczuł, że dziewczyna delikatnie zadrżała.
Musnął jej policzek. Składał drobne pocałunki wzdłuż jej szczęki, coraz bardziej zbliżając się do jej ust. Kiedy do nich dotarł, zatrzymał się milimetr przed nimi i spojrzał dziewczynie w oczy. Nie potrafił nic z nich wyczytać, dopóki nie złączyła ich ust.
Całowali się z początku ostrożnie, dopóki Drew nie polizał delikatnie wargi dziewczyny prosząc o wpuszczenie go do środka. Zgodziła się i pocałunek przerodził się w coś najbardziej namiętnego, co Drew przeżywał kiedykolwiek w życiu.
Podniósł jej nogę, dając jej znak, żeby oplotła je wokół niego.
Podskoczyła lekko i poddała się jego sugestii.
Drew oparł ją o drzwi, a jego ręce powędrowały pod jej bluzkę, zatrzymując się na jej piersiach.
-Możesz ją zdjąć – szepnęła dziewczyna dotykając dłonią bluzki.
Chłopak uśmiechnął się i natychmiast to zrobił.
Zlustrował dziewczynę dokładnie wzrokiem i poczuł, że jego podniecenie narasta.
-A go mogę zdjąć? – zapytał delikatnie masując piersi dziewczyny, wsuwając powoli dłoń pod materiał stanika.
-Nie pozwalasz sobie na za dużo? – zapytała seksownym głosem, jednocześnie unosząc brwi.
Chłopak oblizał wargi i pokręcił przecząco głową.
-Najpierw zdejmij swoją bluzkę – nakazała, a on ochoczo spełnił jej polecenie.
Przesunęła dłonią po jego nieznacznie zarysowanych mięśniach.
Chłopak postawił ją na ziemi i zsunął z niej spodnie. Uśmiechał się, przyglądając się jej szczupłemu ciału z idealnymi kształtami.
Zamruczał i położył dłonie na jej pośladkach, przyciągając do siebie.


-Megan? Kochanie? Mogę wejść? – Matt stał pod drzwiami i czekał na jakąkolwiek reakcję córki – Megan? – zapukał kilka razy. Kiedy nie dostał żadnej odpowiedzi, niepewnie nacisnął na klamkę i wszedł do pokoju.
Pustego pokoju.
-Megan? – w głosie Matta dało się słyszeć niepokój – Córeczko?
Jego kroki niepewnie pokierowały go w stronę łazienki.
Zapukał, a gdy znów nie usłyszał żadnej odpowiedzi nacisnął na klamkę, która nie ustąpiła.
Poczuł jak serce podchodzi mu do gardła.
Nagle usłyszał jak coś spada z szafki z hukiem.
Podskoczył i odwrócił się szybko.
Książka, zrzucona przez przeciąg leżała na podłodze.
W otwartym oknie powiewała krwistoczerwona zasłona.