poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 22

Megan, ze snu wyrwał dźwięk i światło wibrującej komórki.
-Co? – odebrała zaspanym, załamanym głosem.
-Masz ochotę na spacer?
-Co?? – mrużąc oczy, spojrzała na wyświetlacz telefonu – Nick, do cholery, jest 3 w nocy.
Chłopak zaśmiał się uroczo.
-Idziesz?
-Niick – jęknęła dziewczyna, ale od samego brzmienia jego głosu, poczuła się bardziej rozbudzona.
-O 10:00 wyjeżdżasz do Matta, na całe 2 tygodnie… Nie mogę przez ciebie spać. Chcę, jeszcze chwilkę z tobą pobyć, Meg – mówił, a nastolatka poczuła motyle w brzuchu.
-Ok. Zaraz wychodzę – odpowiedziała w końcu.
-Super, przyjdę po ciebie, będę czekał przed domem.
-Okej – dziewczyna rozłączyła się i już po kilkunastu minutach była gotowa.
Kiedy na palcach zmierzała do wyjścia, nie była już ani trochę śpiąca.
Gdy niezauważona, z głośno bijącym sercem dotarła do drzwi, usłyszała za sobą głos, który spowodował, że jej serce na chwilę się zatrzymało.
-Gdzie się wybierasz, młoda?
Odwróciła się i spojrzała na rozbawionego Drew, trzymającego w ręce, sporych rozmiarów kanapkę.
-Dlaczego nie śpisz? – jęknęła dziewczyna, a chłopak wymownie pomachał kanapką.
-Masz pecha, zgłodniałem – wzruszył ramionami – Gdzie idziesz?
Megan, przygryzła nerwowo wnętrze policzka, próbując wymyślić, jakieś sensowne wytłumaczenie.
-Nie mogłam spać, idę się przejść – odpowiedziała w końcu.
-Długo zajęła ci odpowiedź, na takie banalne pytanie – zaśmiał się Drew, a Megan spojrzała na niego błagalnie, żeby się uciszył, bo obudzi rodziców – Co robi Nick, pod naszym domem?
Na twarz dziewczyny wypłynęły rumieńce, a brat cicho zachichotał.
-Nigdzie nie idziesz – oznajmił.
-Dreww – jęknęła błagalnie Megan.
-Mała, nie pozwolę mu się do ciebie dobrać, a to jest idealna pora, w ogóle, że jeszcze dziś jedziesz do swojego ojca. Weźmie cię na ‘ale nie będziemy widzieć się tak dłuuuuugo’… - zrobił maślane oczka.
Meg prychnęła.
-Wiesz to ze swojego doświadczenia? – spytała unosząc brwi – Próbowałaś z Rachel czy z Angel? Zadziałało?
-Nigdy więcej nie mów przy mnie o tej suce na A – warknął Drew.
-Nie powiem, jeśli pozwolisz mi pójść – dziewczyna, próbowała wykorzystać sytuacje.
-A idź – machnął ręką Drew, gryząc swoją kanapkę i stwierdzając, że po wspomnieniu Angel, już nie ma ochoty jeść – Ale, jak tylko spróbuje rozpiąć ci stanik albo dobrać ci się do majtek, to osobiście go zamorduję. Paaa, miłej zabawy – odkręcił się na pięcie i zniknął za drzwiami swojego pokoju.
Megan wywróciła oczami i najciszej jak tylko potrafiła, przedostała się na zewnątrz.
Na dworze, dopiero zaczynało się rozjaśniać i było cholernie ciemno.
-Długo ci to zajęło – na dźwięk głosu Nicka, automatycznie poczuła motyle w brzuchu. Spojrzała w jego stronę.
Stał oparty o ścianę domu i uśmiechał się do niej.
-Bo ty, dałeś zauważyć się mojemu bratu – odpowiedziała.
-Cholera – zaklął chłopak – I cię wypuścił?
-Mam swoje sposoby – uśmiechnęła się chytrze.
Nick się roześmiał i podszedł do dziewczyny, obejmując ją w pasie.
Musnął jej usta i wpatrywał się w jej oczy.
-Chodź – powiedział w końcu, złapał jej dłoń i splótł jej palce, ze swoimi.
Kiedy ruszyli, drzwi domu Bieberów zostały nagle, energicznie otwarte.
Natychmiast, odwrócili się w tę stronę.
-Megan, gdzie się wybierasz?? – w drzwiach, ukazała im się sylwetka Justina.
-Nie mogłam spać i…
-Wracaj do domu. Natychmiast. Bo nigdzie, dziś nie pojedziesz – powiedział, twardo Bieber.
Dziewczyna wywróciła oczami i spojrzała przepraszająco na Nicka.
Chłopak westchnął i uśmiechnął się niewesoło.
-Miłej podróży – powiedział i pocałował Meg, nie zważając na obecność Justina – Trzymaj się, skarbie.
-Ty też, Nick – uśmiechnęła się do chłopaka i weszła z powrotem do domu, za Bieberem – Zawsze, musisz, wszystko psuć – syknęła i szybkim krokiem udała się do swojego pokoju, nie dając Justinowi dojść do słowa.



Drew, ze snu wybudził dźwięk telefonu.
Odebrał tylko dlatego, że miał nadzieję, że dzwoni Rachel.
-Tak? – odezwał się zaspanym głosem.
-Zjeber. O 12:00, pod skateparkiem.
Na głos Grega, aż przeszedł go dreszcz obrzydzenia.
-Czego ty jeszcze ode mnie chcesz? – zapytał zirytowany Drew.
-Zobaczysz na miejscu.
-Dlaczego zakładasz, że przyjdę? – spytał chłopak, wyzywającym tonem.
-Bo jak nie, to znaczy, że tchórzysz, a ja i tak cię znajdę i wtedy będzie o wiele gorzej – odpowiedział.
-JA tchórzę, Greggy? To TY zawsze masz tę swoją obstawę – powiedział młody Bieber.
-Ok. Będę sam. Pasuje ci?
-Nie, ale postaram się być.
Drew się rozłączył i dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że drży.
Ale ze mnie tchórz – powiedział w myślach, zażenowany – Tylko, że oni są ode mnie dwa razy więksi… Tchórz.
Wywrócił oczami i spojrzał na zegarek.
11:30.
Cholera.
Zerwał się z łóżka i pobiegł do łazienki, chociaż ani trochę nie spieszyło mu się do spotkania z Gregiem.
O co mogło mu chodzić?? Przecież puścił Rachy na spotkanie z jego bratem, to, że przyłapał ją Justin, to już inna sprawa. Nie skakali już sobie z Nickiem do gardeł, tak bardzo jak kiedyś, ten raczej nie miałby się na co poskarżyć…
Uciął rozmyślenia.
Wszystko okaże się na miejscu.
Nie zjadł śniadania. Pożegnał się krótko z mamą i wyszedł, pod pretekstem spotkania się z Maxem.
Kiedy dotarł na miejsca, zauważył z zaskoczeniem, że faktycznie Greg jest bez obstawy, a jeszcze większym szokiem dla młodego Biebera był fakt, że była z nim Angel.
Drew z trudem powstrzymał się przed zawróceniem i starając się utrzymać pewny wyraz twarzy, podszedł do starszego Hale’a i spojrzał mu wyzywająco w oczy.
Z rozbawieniem zauważył, że już prawie dorównywał mu wzrostem. Greggy malał.
Pierwszy cios, padł tak niespodziewanie, że Drew zatoczył się i padł na ziemię.
-Nazwałeś Angel DZIWKĄ, Zjeber?! – wrzasnął z furią i uderzył jeszcze raz, tym razem w brzuch, tak, że Drew stracił oddech.
-Będziesz mnie tłukł za nazwanie jej po imieniu? – wychrypiał, a pięść Grega powędrowała do jego nosa.
Drew przytrzymał ją i wykręcił napastnikowi rękę, tak, że ten zawył z bólu i zaskoczenia.
Młody Bieber uderzył go w szczękę a następnie, kopnął w brzuch, wyswobadzając się spod Grega i stając na nogach. Przed oczami migały mu czarne kropki, ale miał to gdzieś. Postanowił, że tym razem to nie on będzie ofiarą.
Rozwścieczony Greg podniósł się szybko i rzucił się na Drew, który przesunął się i podstawił mu nogę.
Następne zdarzenia nigdy, do końca nie dotarły do młodego Biebera.
Przewracający się Greg, nadział się na ostry pręt, sporych rozmiarów, wystający z podłoża. Chłopak, spadł na niego z taką siłą, że ten przedziurawił go na wskroś, jak Drew zauważył, w okolicach serca.
Gregiem wstrząsnęły konwulsje, po czym całkowicie przestał się ruszyć.
Angel wrzeszczała, histeryzowała, płakała, a on nie był w stanie zrobić nic więcej, niż tylko tępo patrzyć na nieruszające się ciało przeciwnika.
Prawdopodobnie zaczęli zbiegać się ludzie, ale do Drew wszystko docierało, jakby przez mgłę.
Stał i nie odrywał wzroku od coraz większej ilości krwi, pojawiającej się na jasnej koszuli Grega.
Przyjechała karetka, policja.
Poczuł, że ktoś łapie go mocno i skuwa mu ręce kajdankami.
Nie stawiał oporu, kiedy prowadzili go do policyjnego samochodu.
W głowie krążyło mu bez przerwy, tylko jedno pytanie bez odpowiedzi, którego panicznie się uczepił.
‘On żyje, prawda?’     

________________________
Jeny, ale mnie wzięło na kryminały XD haha. Biedni oni.
Co Wy na to ?